Publiczne Gimnazjum im. Mikołaja Kopernika w Gałczewie

Budowlani Toruń - Zawisza Sulechów

W odpowiedzi na zaproszenie Pana Michała Sula - Dyrektora Klubu VOLLEY TORUŃ S.A. nasze siatkarki pojechały 30 paździrnika na mecz siatkarek Budowlanych Toruń  - Zawisza Sulechów.


Po ponad dwugodzinnym boju siatkarki Budowlanych Toruń pokonały 3:2 Zawiszę Sulechów, jednego z faworytów I ligi. Było to zaległe spotkanie z 4. serii rozgrywek. Torunianki jako jedyne są niepokonane w I lidze kobiet i zajmują w tabeli 2. miejsce.

Już pierwszy set pokazał, że sulechowianki przyjechały do Torunia po komplet punktów. Rozpoczęły od prowadzenia 4:1. Potem gospodynie opanowały nerwy i przez kilka minut przeważały. Zdołały nawet wyjść na skromne prowadzenie (od 8:7 do 11:10), ale potem znowu inicjatywę przejął Zawisza. Torunianki miały przede wszystkim duże problemy ze skutecznym kończeniem ataków, przyjezdne sporo punktów otrzymały także w prezencie po zepsutych serwisach, dotknięciach siatki itp. Po asie Ewy Kwiatkowskiej było 16:13 dla rywalek, a wkrótce potem 23:18, ostatecznie wygrały do 19. Jeszcze początek drugiego seta był zły i trener Mariusz Soja musiał przerwać grę już przy stanie 1:4. Gospodynie wciąż miały duże kłopoty w ataku (pilnowana była zwłaszcza Sandra Szczygioł, na którą czekał zwykle przynajmniej podwójny blok). Po przerwie wreszcie liderka Budowlanych zaczęła regularnie punktować, poprawił się także odbiór. Straty były odrabiane punkt po punkcie i po dwóch blokach było 10:10, a grę musiał przerwać tym razem trener Marek Mierzwiński. Torunianek nic już jednak nie mogło zatrzymać. Ze stanu 7:10 wyciągnęły na 17:11. Nawet złe przyjęcia nie szkodziły, bo blok Budowlanych w tym secie przypominał ścianę.

Trzecia partia znowu była inna. Prowadzenie zmieniało się co kilka akcji, a żaden zespół nie zdołał wypracować sobie większej przewagi niż dwa punkty. Zawisza w końcówce odskoczył na 23:20, a zwłaszcza punkt po serwisie Katarzyny Bury ważył wiele i ostatecznie okazał się decydujący, bo Budowlane zdołały obronić tylko pierwszego setbola. Czwarty set to znowu popis miejscowych, które zaczęły od 8:3. Potem na chwilę zacięła się zmęczona Szczygioł (16:13), ale zespół rozruszała kilkoma skutecznymi atakami ze skrzydła rezerwowa Roksana Brzóska, raz po raz dawała o sobie znać także Katarzyna Bryda. O wszystkim zadecydował tie-break, który gospodynie rozpoczęły koncertowo i prowadziły 7:0. Wydawało się, że Zawisza leży na łopatkach, a jednak zdołał doprowadzić do stanu 10:9. Emocje sięgnęły zenitu, ale w decydujących wymianach więcej zimnej krwi zachowały gospodynie.

Opis nie oddaje emocji jakie nam towarzyszyły. Mamy nadzieję, że to pierwszy z wielu takich wyjazdów.

Artykuły